Narodem, czy państwem? – czyli wiosenne „Zdanie” już w Empikach

Jaka jest ta Polska w której przychodzi nam żyć? Skąd ten delikatny, swąd obrzydliwego nacjonalizmu i zapaszek obłudy? Choć „chleba dosyć, lecz rośnie popyt na igrzyska” jak kiedyś śpiewał Młynarski i wydaje się, że owe „igrzyska” są dość paskudne, o co bardzo dbają rządzący…

„Mój optymizm jest dziś poddawany trudnej próbie” stwierdził na wyjątkowym spotkaniu w „Kuźnicy” Włodzimierz Cimoszewicz, b. premier, b. minister sprawiedliwości i b. minister spraw zagranicznych, jeden z ludzi, którzy wprowadzali Polskę do Unii Europejskiej. Okazja była specjalna, jako że bohater wieczoru odbierał kuźniczańską nagrodę „Kowadła” i zechciał, ze zwykłą u Niego przenikliwością, wskazać na dramatyczne niespójności obecnej polskiej polityki zagranicznej z elementarnymi narodowymi interesami. Zwraca na to m.in. uwagę autor drukowanej w „Zdaniu” laudacji Jerzy Hausner.

Wydawałoby się, że w czasach, kiedy zniesiony został bipolarny układ polityki światowej, gdy do głosu dochodzą zupełnie nowe siły i tworzą się zdumiewające konstelacje, Polska powinna szukać oparcia w Europie i zabiegać o przyjaciół na świecie, a zamiast tego widzimy narodową tromtadrację i mobilizowanie przez rządzących ksenofobów różnej maści.

– Jest pewnym paradoksem – powiada Cimoszewicz –  że ten negatywny w istocie proces (mowa o rozpasaniu komentarzy internetowych i płaskość, a często chamstwo, takich wypowiedzi) dotyka w znacznie większym stopniu obywateli państw wysoko rozwiniętych, demokratycznych, bo np. w Chinach można ludziom zamknąć Facebooka i pozwolić tylko na komunikowanie się za pomocą programów kontrolowanych przez państwo. Nie wolno też pomijać roli jaką mogą spełniać a więc spełniają, zawodowi manipulatorzy internetowi, firmy „profilerskie” które szukają „łatwych odpowiedzi na trudne pytania” i nie wolno się dziwić, że taką łatwą odpowiedzią staje się nacjonalizm „podnoszący z kolan” każdego Polaka.

 Mechanizmy „podnoszenia”

Aby poczuć się „lepszym” od innych, trzeba pognębić (najlepiej nieżyjącego) przeciwnika, czemu służyła i służy „dekomunizacja” miejsc publicznych, ulic, parków i rond. Dzieło zapoczątkowane już w początku „epoki przemian” (np. zamiana w Krakowie nazwy ul. zamordowanego przez hitlerowców poety i krytyka literackiego, a także działacza lewicy, Ignacego Fika, na ul. skażonego kolaboracją z Niemcami Józefa Mackiewicza) jest dziś masowo powielane w całym kraju budząc protesty nie tylko w Polsce ale i za granicą, w tym np. we Francji! Rzecz dotknęła pamięci po Polakach, wybitnych postaciach „Resistance” francuskiego ruchu oporu przeciw Niemcom, dziś wymazywanych u nas z pamięci zbiorowej jako „komuniści”. W odpowiedzi miasto Aubry (na północy Francji) z poparciem Instytutu Historii Społecznej CGT nadały znacznemu fragmentowi autostrady A 12 nazwę „Autostrady Wolności im. Tomasza Rebiegi i Bronisława Kani”. Pierwszy był wybitnym działaczem francuskiego „Frontu Ludowego” i wrócił po wojnie do Polski, drugi za udział w „Resistance” został zamordowany przez hitlerowców. O tym szerzej Jacques Kmieciak, francuski historyk i publicysta, który swój tekst puentuje wypowiedzią znanego filozofa Georges’a Gastaud. – Oficjalny antykomunizm to wiatr w żagle neonazistów. W Polsce klerykalno-rasistowska klika (…. ) represjonuje KPP, metodycznie niszczy pamięć o Polsce Ludowej i ośmiela haniebne marsze tęskniących za Hitlerem na ulicach Warszawy.

Nie byłoby to wszystko możliwe, bez istotnego (choć przecież nie przeważającego) poparcia społecznego. Jak je zdobywać? O tajemnicach manipulacji i „mechanizmach” owego podnoszenia z kolan pisze w „Zdaniu” Marek Tabin.

Significant Progress in The News, czyli „istotny postęp w informowaniu” zyskał doskonały skrót „SPIN” co oznacza kręcenie, wykręcanie, co w Polsce nożna rozumieć też jako „matactwo”, w czym specjalizują się SPIN-doktorzy dysponujący wieloma atrakcyjnymi technikami od tuszowaniu faktów po „zaprzeczanie bez zaprzeczenia” czy „przepraszanie bez przepraszania” co możemy oglądać niemal co dzień w wykonaniu polityków partii rządzącej…

… choć oczywiście – Prawo i Sprawiedliwość nie jest na pewno partią faszystowską – jak zapewnia nas Radosław S. Czarnecki. Kto przeczyta jego tekst Faszyzm wiecznie żywy, który powstał na marginesie debaty wrocławskiego „Dyskusyjno-Społecznego Forum Wymiany Myśli” zatytułowanej „Faszyzacja – mistyfikacja czy realne zagrożenie”, wyrobi sobie własne zdanie w tej sprawie.

A dalsze, kluczowe kwestie?

Czym mamy być? Narodem czy państwem? To pytanie zawisło nad nami już w zaraniu III Rzeczpospolitej, a dziś daje o sobie znać z bolesna aktualnością. No bo rzeczywiście, wraz z dojściem do władzy sił, odwołujących się jak schyłkowy Gomułka do plebejskiej, wreszcie autentycznej, tożsamości Polaków, z kątów wychynęły te same demony (a może tylko „demonki”?), które tak paskudnie ujawniły się pół wieku temu, w Marcu ‘68 r.

Kwestia ta musiała się więc stać motywem przewodnim firmowego dania – „Zdania”, czyli rozmowy Trzech na jednego, której bohaterem jest tym razem Andrzej Friszke – historyk i komentator współczesności, do niedawna członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

A zatem czym jesteśmy i czym mamy być? Niełatwa to odpowiedź bo wymaga uwzględnienia wielu składowych, całego mnóstwa wątków w jakich zbiega się żywot każdego Polaka urodzonego w czasach „słusznie minionych”, Chodziło się do szkoły np. przy ulicy Stalina, a po roku 1956 – Bohaterów Westerplatte, zadawało na maturze historię uwzględniającą istnienie I i II Armii Wojska Polskiego z których jedna skrwawiła się w bitwie o Kołobrzeg i Berlin a druga, po stratach jakie zadały jej czołgi Schoernera, została niemal w całości wysłana, pod dowództwem przedwojennego generała Stefana Mossora, w Bieszczady do walki z UPA i „wyklętymi”, a dziś podpada pod wiadome restrykcje jako b. Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego…

Nie tamte zaszłości są jednak tematem przewodnim rozmowy z Profesorem a raczej losy młodego naukowca z okolic Marca ‘68 i wydarzenia jakich był obserwatorem i współuczestnikiem. Powiada się, że nie ma gorszego świadka wydarzeń jak ich uczestnik… No chyba, że ten świadek dysponuje rozbudowanym aparatem badacza historii najnowszej i umiejętnościami jakich nabywa ktoś, kto dzień po dniu analizuje dokumenty w archiwum, a nocami zdobytą wiedzę przelewa na papier…

Nie zmieszczę w tej skrótowej relacji ani poglądów Profesora, ani fascynujących dla osób interesujących się epoką, tropów badawczych, których starczy dla całego legionu historyków, ale chciałbym tu czytelnikom podpowiedzieć, jak wiele mówią o tym… zdjęcia Profesora wykonane przez Krzysztofa Żuczkowskiego. w trakcie naszej (ze strony „Zdania” – Edward Chudziński, Jan Ordyński (Polityka) i Filip Ratkowski) rozmowy w gościnnych salonach warszawskiego Klubu Księgarza.

O „Marcu‘68” i jego rozlicznych konsekwencjach pisze w „Zdaniu” także bardzo ciekawie, Paweł Sękowski, a o wydarzeniach paryskiego Maja ‘68 r. Krzysztof Mroziewicz, który oglądał je z całkiem bliska, wreszcie jest i krakowski akcent – Adama Komorowskiego  pełne głębokiego sentymentu notatki Ta nasza młodość. (Także i moja nie sposób zaprzeczyć, więc tu wspomnę o tekście Grupa 848. Spojrzenie Osobiste oraz o zestawie wierszy niektórych członków grupy Janusza Kaczorowskiego, Andrzeja Banasia, Leonarda Neugera, Stanisława Nowakowskiego, Romana Wysogląda i autora tych słów).

Nieco demonologii

Diabeł jest Bogu bardzo potrzebny. Bowiem może na niego zwalać odpowiedzialność za wszystkie głupoty, o które mogliby obwiniać jego samego – pisał przed wieloma laty Paul Thiery d’Holbach cytowany w „Zdaniu” przez Edwarda Karolczuka. Cytat jest jednak nad wyraz aktualny, bo skąd w dzisiejszych czasach bierze się ta ciągła, i nudna w zasadzie, wojna z „komunizmem”, „postkomunizmem”, czy generalnie „lewactwem” wszelkiej maści?

Tymczasem, tak się dziwnie składa, że obok „resortowych dzieci” zniesmaczonych jakością systemu realnego socjalizmu, po stronie „obozu przemian” opowiedzieli się w ogromnej większości działacze słusznie minionego systemu, w tym szczególnie ci, którzy działali w sferze gospodarczej i jak na dłoni (znacznie wyraźniej niż krytycy owego „real-socjalizmu”) widzieli „błędy i wypaczenia” systemu. Ci pierwsi, którzy za Kuroniem i Modzelewskim widzieli siłę sprawczą w „klasie robotniczej” robią dziś za „paskudnych lewaków” i do nich dopisywani są prawdziwie lewicowi ludzie poprzedniego systemu, ci drudzy, z marszu weszli w „kapitalizm” nie widząc, że to byt nieistniejący!

Wyszedłem tu poza myśl autora tego ważnego tekstu Dobić wroga, PiS w natarciu, istotne jest jednak, że oczywiście istnieje (i ma się najlepiej) wskazywana przez niego ciągłość intencji między zwycięskim obozem „Solidarności” (AWS, PC, PO czy jak tam by to nazwać) i PiS. Celem numer jeden nie była walka w celu zniszczenia „totalitarnego” rzekomo państwa a raczej chodziło o przejęcie jego prerogatyw w możliwie szerokim zakresie i wykorzystanie ich dla swego zaplecza politycznego. Stąd, tak dziś powszechne tendencje powrotu do nacjonalizacji nawet mało dochodowych instytucji i firm, pozwalających natomiast na obsadzenie wielu posad, o których w PRL decydowały komitety PZPR a dziś mogą decydować „komitety” PiS. Tak się buduje, bez śladu skrępowania, polityczne zaplecze. Do tego konieczny jest ów „diabeł” postkomunizmu i lewactwa wzbogacony o znanego z dawnych lat szatana „zachodniego kapitału” i, wypożyczonego z przedwojennego „Rycerza Niepokalanej” i współczesnych Węgier „żydostwa międzynarodowego” z Sorosem na czele…

I skąd ten nawrót do obrzydliwego języka najgorszej propagandy okresów wynaturzeń PRL? Czy tak się wypowiadają, bo tak myślą „zwykli Polacy” jak twierdzi PiS? Czy rzeczywiście „polskość” zastępuje dziś „polackość”? Takie pytania nasuwają się z niezwykłą mocą po lekturze tekstu Pomazańcy przeciw elitom autorstwa Stanisława Gębali. Czy ci „ pomazańcy” to natchnieni „polackością” nacjonaliści z czarnej sotni?

I tu coś „pro domo sua”. Oto od lat członkami Kuźnicy są bracia Rościszewscy – znakomity architekt i urbanista prof. Lech Rościszewski i b. prezydent Krakowa, pierwszy w epoce „burzliwych przemian” Jerzy Rościszewski. Obaj to członkowie rodziny wielce zasłużonej dla ratowania w czasie hitlerowskiej nocy naszych żydowskich współobywateli – Lech Rościszewski, wówczas szef lokalnej komórki AK, doczekał się nawet swojego drzewka w Yad Vashem – a pisze o nich zasłużony regionalista Tadeusz Wojtaszek w tekście  Sprawiedliwi z doliny Będkowskiej.

Świat jest dziś malutki

Te węgierskie zapożyczenia to tylko niewielki fragment czegoś co Niemcy nazywają „zeitgaist” a my „duchem czasu”. Świat się zrobił malutki i jeśli kiedyś I Międzynarodówka szukała podniety dla politycznych przemian w walce Polaków o niepodległość, tak dziś oczy zwrócone są na Arabów i generalnie świat islamski który urasta do roli „Chrystusa narodów”. Gdy z tej perspektywy spojrzeć na artykuł Magdaleny el Ghamardi, Wyzwania bezpieczeństwa kulturowego, który stanowi skrót jej wystąpienia na zeszłorocznej „Wiosennej Konferencji” Kuźnicy, to zauważymy jak dalece nieodwracalne są, już dokonane, przemiany w podziale świata! Mieszkaniec dowolnego kraju, tak zwanego do niedawna „trzeciego świata” (czy zgoła „czwartego świata”), dzięki telewizji i internetowi już dziś stał się „swojakiem” w Londynie czy Nowym Jorku. Oczywiście wybierze te metropolie a nie Moskwę czy Warszawę, ale złudna jest nadzieja, że akurat nas ominie proces globalistycznej integracji rodzaju ludzkiego. Chcemy zarabiać jak „na zachodzie”, chcemy mieć podobne „socjale” (500+!) to prędzej czy później zgłoszą się po nie ubożsi, tak jak my szukaliśmy szansy przed wojną „na saksach”, „wybierając wolność” w czasach PRL, czy bezpodstawnie podając się za Żydów po 1968 roku (całkiem liczne przykłady w Polsce a nawet w ZSRR). – Z pewnością globalizacja powinna propagować działania zachęcające do międzynarodowej odpowiedzialności na pojawiające się wspólnie problemy zagrożenia bezpieczeństwa…-  pisze Autorka.

Do tych kwestii bezpieczeństwa w najbardziej trywialnej wersji odnosi się Aleksandra Jasińska-Kania w tekście Terroryzm: Osąd moralny i poszukiwanie korzeni, jednak łatwiejszą odpowiedzią na owe Wyzwania bezpieczeństwa kulturowego jest Epidemia „prezydenckiej demokracji”, dość bezlitośnie analizowana przez Jarosława Ładosza. Do tego polecam szczególnie komentarz Janusza A. Majcherka – Interesy i Symbole, a jako pyszną egzemplifikację problemu „prezydenckiej demokracji” – Jacka Wojciechowskiego (profesora a jakże, ale o tym nie piszę, bo trzy czwarte autorów „Zdania” to profesorowie) wskazuję omówienie rosyjskich  zjawisk wydawniczych pt. W Rosji – o Rosji. Kto inny o tym kompetentnie napisze?

I wreszcie – kto, prócz Andrzeja Kurza napisze o zmarłym niedawno profesorze Marku Waldenbergu, marksiście i przekonanym do końca działaczu PPS, tekst tak osobisty jak ten zatytułowany O Marku – przyjacielu i mentorze? Kto bardziej kompetentnie niż Marian Stępień przypomni nam jak wiele Maria Dąbrowska zawdzięczała prozie Bolesława Prusa (Dąbrowska o Prusie) i kto wreszcie lepiej zrecenzuje nowe uwagi o socjologii polskiej lat PRL jak Marcin Kula a polskie czy przetworzone z wersji francuskiej  monstr-dzieło Piotra Biłos o Wiesławie Myśliwskim niż Adam Komorowski?

Są też w numerze (last but not least) uwagi Stanisława Jędrzejewskiego o tym jak „dobra zmiana”, zapewne w trosce o polityczne interesy, utrupiła szanse Polski na rzeczywiście dobre radio cyfrowe, jest smaczny kawałek prozy Wiktora Kubicy, obowiązkowy dla stałych czytelników „Zdania” „List z Wójtowic” Krzysztofa Komornickiego, który w każdej epoce przemian w Marcu, Maju i Sierpniu, jak sam przyznaje, „brał w ryj nie bardzo wiedząc za co”?, no i mamy kolejnych felietonistów Józefa Rozwadowskiego, który odnotowuje Urodziny Niejakiego Adolfa zdokumentowane przez TVN w Maju 1917 r. ale ujawnione dopiero po roku, złośliwości Tomasza Gobana-Klasa związane z masowymi samokrytykami bohaterów (i bohaterek) akcji „#MeTooo”no i wreszcie Sceptyka, który reinterpretuje i demoluje różne „marcowe” mity obecnej władzy, ale nie tylko jej, co warte szczególnego podkreślenia!

Osobne miejsce w „Zdaniu” zajmuje relacja z Walnego Zebrania Stowarzyszenia Kuźnica na którym dokonała się ważna zmiana pokoleniowa. Andrzeja Kurza (odtąd Prezesa-Seniora) na funkcji Prezesa Kuźnicy zastąpił Paweł Sękowski – (drukujemy wystąpienia obu Prezesów); obok skład władz i uchwała Walnego Zebrania.

 

Filip Ratkowski