Wiosenne Zdanie (2017) – recenzja

Świat jaki jest każdy widzi, można by rzec parafrazując nieśmiertelnego ks. Chmielowskiego autora pierwszej polskiej encyklopedii, ale aby zbliżyć się do rozumienia jego dziwnych konwulsji warto sięgnąć po Zdanie. Podwójny, wiosenny numer kwartalnika Kuźnicy właśnie trafił do salonów Empiku. Człowiekowi myślącemu nie starcza bowiem śledzenie meandrów polityki w jej dwu obowiązujących dziś w Polsce odmianach. Przecie bez względu na to czy intencja, bardziej (w stronnictwie „radiomaryjnym” i „PiSowskim), czy mniej (w pozostałych częściach medialnego światka) dominuje nad informacją, to tak w jednym jak i w drugim wydaniu brak medialnym matadorom chęci, wiedzy, czy może po prostu czasu na to, by sięgnąć do korzeni opisywanych wydarzeń. (O „bylejakości w polityce i dziennikarstwie oraz generalnie w „sferze publicznej” pisze więcej w Zdaniu Tomasz Goban-Klas).

Tę lukę powstałą z „bylejakości” wypełniać próbuje więc Zdanie – zwykle, i jak widać także w bieżącym numerze, ze znakomitym skutkiem!

Zacznijmy zatem od najboleśniejszej i najbardziej aktualnej kwestii – syryjskiego konfliktu. Dysponujący obserwacjami z pierwszej ręki Ziad Abou-Saleh opisuje nie tylko źródła bliskowschodniej tragedii, w tym wszelakie aspekty wybuchu „Arabskiej Wiosny”, ale dokonuje ich wnikliwej analizy a nawet próbuje wskazać pewne, niestety ponure perspektywy trwającego konfliktu. Autor stara się zachować możliwie największą dozę obiektywizmu opisując ten przerażający „syryjski świat”. Jest tu miejsce na uwagi o dynamice procesów społeczno-politycznych, aspekty polityczno-społeczne i polityczno-ekonomiczne ale i niszczący wpływ polityki międzynarodowej widoczny jak na dłoni dla wnikliwego analityka relacji światowych mediów. To wszystko sine ira et studio ale… Obecnie życie w Syrii polega na przetrwaniu od eksplozji do eksplozji – pisze Abou-Saleh i kilka zdań dalej przyznaje. – Sam pragnę odnaleźć ciało mojego zabitego brata Imada, który był intelektualnym przeciwnikiem rządzących. Był liberalnym demokratą wierzącym w wolność i sprawiedliwość

Tajemnicą kuchni redakcyjnej naczelnego Zdania, Edwarda Chudzińskiego, jest nie tylko odkrycie dla kwartalnika tak ważnego autora, ale i zderzenie tekstu o syryjskiej tragedii z uwagami Nicholasa Williamsa o Kryzysie finansowym, pieniądzu i oszczędzaniu, które autor nazywa Mową końcową obrońcy wzrostu gospodarczego.

I tu trzeba przypomnieć starą prawdę, że wojna i kryzys ekonomiczny mają zawsze wiele ze sobą wspólnego, a i w kolejnym tekście – Niny Kraśko o Zygmuncie Baumanie znajdziemy jeszcze jedno ważne tego potwierdzenie – bo oto autorka przypomina pogląd filozofa, wyrażony w jego ważnej pracy Modernity and the Holocaust, że realizowana na taką skalę zagłada Żydów to nie „zjawisko patologiczne i jednostkowe”, ale wykorzystanie możliwości jakie dawała organizacja i technologia społeczeństw nowożytnych. Gdy spojrzymy na skalę dzisiejszych ekonomicznych wstrząsów i masowych zbrodni nie sposób nie zgodzić się z Baumanem (a i myślą marksowską przy okazji), że bez współczesnej „bazy” – technologii i organizacji, społeczeństw nie byłyby one możliwe! (O Baumanie i jego Płynnej Nowoczesności pisze też w tym Zdaniu Paweł Sękowski)

Ta tle tych wstrząsów, doświadczenia naszej ewakuacji z „realnego socjalizmu” jawią się jako coś wyjątkowego. Ten proces wybijania się Polski na niepodległość, nie był przecież, wbrew różny mitomanom, aktem jednorazowym („ustanowienia IV RP” – he,he!) ani rozłożonym na blisko lat dziesięć wynikiem destrukcji PRL pod naciskiem „Solidarności”. Polska zaczęła wchodzić w ten proces wraz z osłabieniem, a potem upadkiem, stalinizmu (lata 1954-57) czego symbolem jest „Polski Październik”, temat zeszłorocznej – dorocznej, wiosennej kuźniczańskiej konferencji. W tym numerze Zdania o Październiku 1956 piszą Andrzej Kurz (po sześćdziesięciu latach) i Adam Romanowski (o zapomnianych bohaterach tamtych dni). Trudno przy tym nie zauważyć, że to Październik, a nie dopiero Okrągły Stół, stworzył pewien model przemiany poprzez porozumienie. Wszyscy uczestnicy obrad Okrągłego Stołu, przynajmniej po „rządowej” stronie, byli „dziećmi Października” a nieoceniony ładunek intelektualny jakie niosły tamte doświadczenia możemy penetrować dzięki rozmowie Trzech na jednego z Andrzejem Mencwelem, badaczem kultury i znakomitym analitykiem „polskiej duszy” ukształtowanej przez naszą wielką literaturę.

I znów rodzi się pytanie, czy ten model pojmowania Polski i świata, kształtowany przez wspomnienie jagiellońskiej wielkości, narodowe powstania, epizod (tak!) XX-lecia międzywojennego i PRLowskiego ketmana-Wallenroda w jednym, nie jest złudzeniem, z którego jesteśmy dziś boleśnie obdzierani przez niedouczonego chama strojącego się w hetmański kontusz?

I wróćmy tu na moment do tekstu Ziada Abou-Saleha, który w pewnym miejscu pisze, że wobec bezbrzeżnego dramatu – Ludzie w Syrii nie dążą do postawienia winnych przed sądem, nie zależy im na prymitywnej zemście. A przecież polska, całkowicie pokojowa transformacja, budzi po stronie zwycięzców zdumiewający niedosyt. Nie wystarczają im rządowe limuzyny, posady i złote medale rozdawane, jak za Stalina „po uważeniju”. Niezbędne jest pognębienie wszystkich niepokornych, nie poddających się absurdalnej „religii smoleńskiej”.  O mechanice tych machinacji piszą Marek Tabin (Traktat o poddanych), Marcin Kula (Kwiatki na placu Wilsona, dawniej Komuny Paryskiej…), Stanisław Gębala (Pedagogika bezwstydu) i Urszula Glensk (Między obrazem a polityką).

Jak takie machinacje stały się możliwe? Poszukajmy odpowiedzi, wraz z autorami znakomitych analiz – polecam szczególnie Adama Komorowskiego Medytacje kajdaniarskie, Edwarda Karolczuka O odpowiedzialności politycznej i jej kontekstach i Henryka Domańskiego Zmiany strukturalne a wyniki wyborów. Lektura tego ostatniego tekstu powinna wielu naszych współobywateli skłonić do autokrytycznej refleksji! Kto w końcu, jak nie inteligenccy przywódcy „obozu solidarnościowego” nie dbając o realny postęp ekonomiczny „wykluczonych” uznali, że należy im dać „igrzyska”? Kto, rzucając na żer upadłą „komunę” zaczął bezkrytycznie gloryfikować „żołnierzy wyklętych” z których wielu było bliskich przaśnego, opłotkowego bandytyzmu! (Tu dokumentalny tekst Jerzego S. Łątki, który trzeba zadedykować piewcom „nowej historii” z łączki IPN.)

A przecież nie wszystko w tym numerze Zdania jest polityką, choć w gruncie rzeczy nutka z Wesela drga w każdym z tekstów. Widać taki czas nam nastał.

O tym jak bogata światopoglądowo jest twórczość pakowanego w „narodową trumienkę” Henryka Sienkiewicza pisze, na marginesie roku jubileuszowego pisarza Tadeusz Bujnicki, dawno nie czytany (i nie oglądany) Krzysztof Miklaszewski mówi, z londyńskiego oddalenia, o złotej epoce naszego filmu dokumentalnego (to jego zdaniem lata 1989-2016),  Marian Stępień pisze o Miłoszu (a na marginesie dotyka kwestii polsko-żydowskiej), Andrzej Pacuła wspomina Wojtka Bellona, Jerzy Ossowski prezentuje Żeromskiego z nieco innej niż zwykle perspektywy, a Jan Guntner (na marginesie świeżo wydanej książki Mój Dybuk…) przywołuje, niemal zapomnianego na naszym gruncie Włodzimierza Hermana, jednego z emigrantów roku ’68, który zrobił (także dla Polski) światową karierę, jako literat i reżyser…

Jest w Zdaniu wiele innych ciekawych pozycji. Są refleksje Krzysztofa Mroziewicza (na marginesie Doktora Faustusa Manna), są obowiązkowe dla każdego polskiego inteligenta Literackie nowości z Rosji Jacka Wojciechowskiego, felietony: Pawła Kozłowskiego, Tomasza Gobana-Klasa i Krzysztofa Komornickiego, które jak zwykle zwieńcza tekst Sceptyka, są też przecież wiersze Wita Jaworskiego (Pamieci Staszka Wiśniewskiego) i Marka Wawrzyńskiego, a okładkę i wnętrze numeru zdobią  zdjęcia rzeźb Jerzego Nowakowskiego…

 

Filip Ratkowski