„ZDANIE” 1-2/2019 – OMÓWIENIE NAJNOWSZEGO NUMERU – Autor: Filip Ratkowski, wiceprezes „Kuźnicy” i członek redakcji „Zdania”

 

Wiosenne „Zdanie” z radosną okładką

 

   

 

  

Jakoś tak się składa, że kolejne numery „Zdania” pokazują się akurat w okolicy świąt – jesienny pod choinkę, wiosenny na Wielkanoc, byle przed 1 maja. Zresztą Wielkanoc, u nas katolickie święto, ma grubo, grubo starszą tradycję niż chrześcijaństwo. Odradzanie się „Słońca Niezwyciężonego” po najdłuższej nocy jakoś uczcić było trzeba, a i nadejście wiosny od neolitu, a może i we wcześniejszych epokach, zauważyć wypadało.

Tak czy inaczej, wyjątkowe, świąteczne nastroje „Zdanie” zauważa na okładce Ogrodem Jozafata  Jana Kantego Pawluśkiewicza, motywem, który znacznie szerzej rozwinięty został w muzycznej, głównej dziedzinie twórczości artysty. I oto, wbrew ponurym konotacjom, jakie niesie za sobą Jozafat ze swą doliną, mamy w tej grafice sporo wiosennego optymizmu, którego, mimo doświadczeń ostatnich trzech lat w polskiej polityce, nie może nam brakować.

Zacznijmy zatem od dania głównego, czyli rozmowy Trzech na jednego, której bohaterem jest–nader oszczędny w słowach, jak przystało na ekonomistę i bankowca z krwi i kości–Marek Belka. Wszelako w tej rozmowie udało się dotknąć nutek dla lewicy bolesnych: reform Balcerowicza, w dwóch ich różnych odsłonach, reprywatyzacji, której można było dokonać drogą ustawy i tej którą oglądamy, w jakże odmiennych kontekstach, na salach sądowych. Padło wreszcie kilka kluczowych zdań o Iraku, gdzie Marek Belka był dyrektorem ds. polityki gospodarczej „władz tymczasowych” w latach 2003-2004.

Pewnego rodzaju aluzją do tych osobistych doświadczeń Marka Belki jest tekst Ryszarda Stemplowskiego Od liberalizmu kapitalistycznego do socjalizmu liberalnego, w którym autor rozważa relacje między realiami „świata tego” a „sprawiedliwością społeczną”. Tytuł sugeruje polskie konteksty i oto zauważamy takie zdanie: „Po przezwyciężeniu dziedzictwa konfliktu demokratycznych państw kapitalistycznych i autokratycznych państw socjalizmu państwowego….”

No i nagle z nastroju samouwielbienia wytrąca nas alarmowy dzwonek – czy naprawdę ten „socjalizm państwowy” udało nam się przezwyciężyć? Czy przypadkiem nie biegniemy ku niemu świńskim truchcikiem pod sztandarami PiS i pod hasłami walki z wyzyskiwaczami z Brukseli, po to by działaczom partii rządzącej, nowym, patriotycznym elitom, zapewnić bardzo lukratywne posady?

Warto zapytać, jak to się stało, że nie uchronił nas od takich niebezpieczeństw Okrągły Stół”, który miał budować zabezpieczenia przed autorytaryzmem. Pisze o tym, po trosze rocznicowo, Jerzy J. Wiatr.

Ku problemom „republiki socjalnej” kieruje nas też Jarosław Ładosz, wskazując przy okazji, że przecież już 150 lat temu niejaki Karol Marks w tekście Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte wskazywał na ogromne niebezpieczeństwa, jakie niesie przeradzanie się „republiki” w „republikę prezydencką”, a wszystko to odbywa się jako „bunt na kolanach”, gdzie bunt niby trwa (jak nasze nauczycielskie strajki), a zamordyzm triumfuje.

Kiedy o stylu rządzenia w państwie PiS pisze Marek Tabin w tekście Podwórko, wyciągając ludyczny wątek tej polskiej „zabawy w piaskownicy”, nie sposób oprzeć się refleksji, że obecna wojna z nauczycielami to echo odległych, osobistych zatargów z przedstawicielami tego zawodu, jakie miał swego czasu Jarosław Kaczyński. niedopuszczony do matury. Historia milczy, jakie były powody tego wiekopomnego zdarzenia, ale TVP powinna przecie przy okazji obecnych bojów z kolejną „kastą” wspomnieć, jak to „prezesunio” bohatersko walczył o prawdę o Katyniu, a może „Fakt”, albo „Nie” podejmą bardziej przyziemne wątki sprawy? Zemsta jest rozkoszą bogów!

Skoro jednak już dotykamy sprawy edukacji, to trzeba sięgnąć po tekst Bogdana Kalwasa Edukacja i nauka: problemy i konieczności, bo dla wszystkich stron konfliktu jest oczywiste, iż polska edukacja potrzebuje rzeczywistej reformy (nie deformy!), a dzisiejsze spory stwarzają takich zmian prawdziwą szansę.

Tymczasem dla wielu obywateli nasze wewnętrzne spory wydają się odpryskiem globalnych bojów gospodarczych, o których pisze Lech M. Nijakowski w tekście Minerały konfliktu. Wygląda zresztą na to, że efektem i tak musi być globalizacja, a nie autarkia w stylu Korei Północnej, ku której chętnie by posterował Kaczyński. Lepiej wybrać sobie świat, jaki wyobrażał sobie Einstein, który opowiadał się za gospodarką planową, ale od razu postawił zastrzeżenie, że „gospodarka planowa nie jest jeszcze socjalizmem i może jej towarzyszyć całkowite zniewolenie jednostki”. (O Einsteinie i jego poglądach – Edward Karolczuk).

I tak oto, chcemy czy nie chcemy, przez stalinowski model zamordyzmu powraca istniejąca u nas od zawsze (a przynajmniej od Wazów) „kwestia rosyjska”. Tu dwa teksty całkowicie odmienne. Pierwszy, Adama Komorowskiego, Salon, kuchnia i zakład pracy”, powstał na marginesach korespondencji Kołakowskiego i Walickiego, dlatego musi kręcić się wokół Rosji. Drugi, Jacka Wojciechowskiego, to, jak zwykle u tego autora, przegląd ważnych książek zza wschodniej granicy. Tym razem pod tytułem Z Rosji: Wirówka opinii. Rzadko zdarza się, by omówienie trzech dramatycznie różnych rosyjskich książek znalazło tak znakomite tło, w dyskursie dwóch polskich filozofów.

Czytając uwagi profesora Wojciechowskiego o książce Pawła Grudnina (dyrektora sowchozu żywiącego Moskwę i pół Rosji Europejskiej) nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ten kandydat na prezydenta Rosji, którego poparcie przekroczyło 10 proc., mentalnie bliższy jest Łukaszence niż Putinowi. Przydatniejsza dla Kremla jest dziś zapewne publicystyka Armena Gaspariana, który (pod skrzydłami władzy, jak u nas nacjonaliści) snuje niestworzone bajdy o Polsce i polskich sprawach, posuwając się nawet do powtarzania katyńskiego kłamstwa, zanegowanego nawet przez profesora Burdenkę, który pod naciskiem Stalina naukowym autorytetem podpierał w swoim czasie oczywisty fałsz. Szkoda jednak, że dla swoich kłamstw i inwektyw Gasparian znajduje realną podstawę w naszej (?) „religii smoleńskiej” i dekomunizacyjnych obsesjach.

Na szczęście nie jest to dziś jedyny głos Rosjan. Są i tacy, którzy nie ulegają nacjonalistyczno-rustykalnym odlotom. Wojciechowski przybliża nam bowiem także trzy eseje rosyjskich badaczy analizujących kwestię „Odrębnej drogi” („Osobyj put’” to  tytuł książki), jaką idzie, czy też wyobraża sobie że idzie Rosja, przewodząc, albo i nie przewodząc, słowiańskiej rodzinie narodów. Nazwiska redaktora tomu i autora jednego z esejów, Aleksandra Okołonskiego, a także Dymitra Trawina i Gennadija Aksjenowa na pewno warto zapamiętać.

Ważnych nazwisk ten numer „Zdania” przynosi więcej. Jest więc wywiad z Józefem Klasą w jego trzech wcieleniach: dyplomaty, polityka i biznesmena – dziś na emeryturze. Warto pamiętać, że to on, jako pierwszy sekretarz KW PZPR umiał znaleźć ścieżkę porozumienia między „władzą” z jej fatalnymi konotacjami, a środowiskami naukowymi i artystycznymi Krakowa, współtworząc „Kuźnicę”, projekt na krajową skalę. Kto wie, czy nie były mu tu pomocne doświadczenia z latynoamerykańskich placówek dyplomatycznych, bo tam lewicowość łączyła się i łączy bodaj do dziś z, nazwijmy to, „progresizmem”.

Inne nazwiska wskazane w tym numerze naszego (wychodzącego co pół roku) kwartalnika to Stanisław Wincenty Dobrowolski – pacyfista, socjalista i dyplomata, o którym pisze Krzysztof Miklaszewski. Kolejna przeciekawa postać to Nazim Hikmet, po trosze Polak (sic!), ale niemal zapomniany u nas turecki poeta i ideowy rewolucjonista z poplątanym życiem osobistym i poszatkowanym przez tureckie więzienia i rosyjski stalinizm profilem politycznym. Pisze o nim Karolina Wanda Olszowska.

W jakimś sensie podobny do Hikmeta przez zanurzenie w realiach epoki, dziś programowo pomijany, jest wybitny przecież pisarz i poeta Jarosław Iwaszkiewicz, którego przypomina Marian Stępień. Czy Iwaszkiewicz to tylko le conformiste glorieux, a może ktoś z ogromnym poczuciem obowiązku wobec ojczyzny-polszczyzny? Czy trzeba odczekać kolejne pół wieku, by – za Stępniem – przyjąć właściwą perspektywę dla rozmowy o tej osobowości artystycznej?

Postaci niezwykłych jest w tym numerze „Zdania” wiele. Oto Martin Casparos, argentyński dziennikarz, który za przełożony na kilka języków reportaż literacki Głód otrzymał nominację do nagrody im. Kapuścińskiego (rozmawiają z nim Katarzyna Strauchmann i Marta Rosa), o Mickiewiczu (w kontekście Pruszyńskiego) pisze jak zawsze frapująco Krzysztof Mroziewicz, niezwykłego artystę, aktora i poetę Leszka Herdegena wspomina Jan Guntner, innego wybitnego człowieka teatru – Jerzego Jarockiego przybliża omawiając książkę Elżbiety Koniecznej, Stanisław Burkot, a rozważania nad Prusem kontynuuje Adam Kulawik. Gdy dodać jeszcze recenzję Leszka Kamińskiego z książki Jerzego Chociłowskiego o Bronisławie Piłsudskim, to prezentowana w tym numerze „Zdania” panorama ludzkich losów okaże się imponująca.

Nie brak w „Zdaniu” odniesień do aktualnych sporów i niezabliźnionych narodowych ran.  Niedawno wydaną książkę Joanny Ostrowskiej o domach publicznych organizowanych przez hitlerowców na potrzeby armii, a nawet dla więźniów obozów koncentracyjnych, recenzuje Marcin Kula, z problemem „polskich obozów koncentracyjnych” mierzy się Jerzy Surdykowski, o podziale na „Dwie Polski” (a jednak) pisze Stanisław Gębala, a niedoceniane, nawet w okrągłą rocznicę odzyskania niepodległości, Powstanie Wielkopolskie przypomina Stanisław Zygmuntowicz.

Wreszcie warto poświęcić nieco uwagi felietonistom. Dwa odcinki osobistego Dziennika Profesora Nadzwyczajnego pozwala nam przeczytać Paweł Kozłowski, Józef Rozwadowski zatrzymuje się na moment nad „cywilizacją wizerunku” (z posłem Piotrowiczem na ekranie), wszechobecne dziś „postprawdy” ściga Tomasz Goban-Klas, Krzysztof Komornicki przygląda się Europie – od Wójtowic, przez wiadomy adres przy Nowogrodzkiej w Warszawie, po  wielką Italię Salviniego, a Sceptyk – jak zwykle – sięga po posadę proroka. „Związek Nauczycielstwa Polskiego – pisze – jeśli ogłosi strajk, będzie zewsząd atakowany, a podwyżki rozłożone na dwie raty wywalczy niezastąpiona w takich razach nauczycielska Solidarność. Tę próbę trzeba jednak przejść z podniesionym czołem i nie dać się zastraszyć argumentem, że nauczycielom mniej wolno. A niby dlaczego, skoro władza pozwala sobie na wszystko?”.

 

Filip Ratkowski